sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 10

-Cześć Niall-powiedziałam uprzejmie na widok blodyna.
-Rose co to był za facet i co się stało z twoją nogą-powiedział zdenerwowany i spięty.
-Opowiem Ci w środku-żuciłam wchodząć do klatki.
Nie czekałam aż zacznie się ze mną kłócić na środku chodnika i wszyscy przechodzący patrzyli na nas jak na debili.Posłusznie wszedł ze mną do windy i dopiero w moim mieszkaniu jeszcze raz zpytał.Posadziłam go na kanapie i dałam mu wodę do picia.Traktowałam go jak małe dziecko i to go denerwowało i jeszcze bardziejgo spinało ale porostu grałam na czas.Nie wymyśliłam jeszcze odpowiedzi oczywiście nie prawdziwych na zadane mi pytania.Starałam się jak najdłużej przedłużać żeby zdążyć coś wymyśleć.
-Rose do cholery,usiądź-warknął zdenerwowany stawiając z siłą szklankę na stół i ciągnąc mój nadgarstek tak abym opadła na kanape obok niego.
Nadał nie wymyśliłam żadnych sensnych wymówek więc postanowiłam powiedzieć prawdę ale bez szczegułów i zachowywać spokój.
-Odpowiesz w końcu na te pytania?-powiedział powstrzymując się przed krzyknięciem.
-Ależ oczywiście-odpowiedziałam spokojnie z uśmiechem-więc tak zacznijmy od początku...Kim był ten chłopak który mnie tu przywiózł-westchnęłam-kolegą z pracy,a co do mojej nogi to postanowiłam trochę zadbać o kondycje i wybrałam się na siłownie ale niestety wypadłam zbieżni i ją skręciłam.KONIEC!-powiedziałam spokojnie i sympatycznie ale nerwy już mi puszczały bo po Nialla mine rozumiałam że nie do końca mi wieży.
-Coś jeszcze?- żuciłam przez zęby.
-Uważaj na tego chłopaka-powiedział spokojnie ,zakładając włosy które opadły mi na twarz za moje ucho.
Kochałam jak to robił.
-Na Toma? On jest w porządku-powiedziałam udobruchana.
-Ale miej oczy do okoła głowy-uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
Czułam że znowu jesteśmy blisko bo przez ostatnie dni oddalaliśmy się od siebie ale teraz wszystko wraca do normy.Przytuliłam się mocno do jego torsu na co on jeszcze mocniej do mnie objął.Trwaliśmy w takiej pozycji pare chwil aż w końcu nagle oderwałam się od niego.
-Masz nowy tatuaż!-prawie krzyknęłam widząc na jego prawym ramieniu wytatuowaną literę K.
-Aaaa żeczywiście w sobotę byłem u Ryana-Ryan to jego ulubiony tatuażysta i kolega.
Nagle coś mnie olśniło.W sobotę Kat też sie wybierała ze swoim chłopakiem do tatuażysty i jeszcze do tego Niall wytatuował pierwszą literę jej imienia.....ale nie to nie było możliwe.Gdyby miał kogoś powiedziałby mi o tym ale jednak.Poczułam jakby jakaś część mne straciła wiare w dalszy sens mojego życia gdyby moje przypuszczenia okazały się prawdziwe.Czy to możliwe że traktowałam Nialla jako kogoś więcej niż przyjaciel? W tej chwili nie wiem.W mojej głowie zapanował kompletny mętlik.Chciałam jak najszybciej zostać sama i wszystko spokojnie przemysleć.
-Rose co ci jest?-zapytał zaniepokojony Niall.Rzeczywiście trochę się zawiesiłam i zrobiłam się bledsza.
-Yyy tak tak...a czemu akurat litera K?-postanowiłam od razu wziąć go na przesłuchanie.Po co miałabym zwlekać?
-Poprostu...zawsze lubiłem tą literę-ledwo wyjąkał te pare liter.Nigdy nie umiał kłamać.
Aha-odpowiedziałam jakby mnie przekonał-w sobotę spotkałam taką fajną dziewczynę na siłowni...może znasz Kat Nelson?-zapytałam tak jakbym niczego się nie spodziewała.
Na to imię i nazwisko cały zaczął się rumienić i był ostro zdziwiony moim pytaniem.Wiedziałam.Mój najgorszy scenariusz się sprawdził...Niall jest z Kat.Od razu fala łez napłynęła mi do oczu ale ze wszystkich sił próbowałam zachować spokój.
-Wiesz co ja już będę leciał-powiedział szybko,dał mi całusa w czoło i pospiesznie wyszedł.
Wraz z zatrzasknięciem się drzwi rzuciłam się na łóżko.I zakryłam twarz w poduszce.Łzy ciękły mi alejkami a ja żadnym sposobem nie mogłam ich zatamować.Właśnie największa szansa mojego życia została zwinięta mi pod nosem.Byłam załamana.Leżałam płacząc tak pare godzin aż w końcu wyszłam na balkon żeby zapalić.Było już dosyć chłodno więc nażuciłam na siebie koc.Stałam na zewnątrz trzymając papierosa pomiędzy wargami gdy nagle usłyszałam sygnał przychodzącego smsa.Wyżuciłam resztkę za barierkę balkonu i weszłam do środku.Skierowałam się do szadki nocnej i chwyciłam telefon.Szybko odczytałam wiadomość.
    "W sobotę bądź gotowa"
                            /Zayn
Nie.Tylko nie on...Dobrze wiedziałam o co mu chodziło.W końcu przecież musi wykorzystać zdolność kierowania moim życiem intymnym.Nie wytrzymam takiego znieważenia mnie.Chciałam uciec z tąd jak najprędzej i gdzieś daleko.Ale dokąd?Nie mam żadnej rodziny...chyba że hotel.Nie to by było bez sensu.On z łatwością mógłby mnie odnaleźć.Przerażona i bezbronna usiadłam na skraju łóżka.Kolejne krople łez popłynęły z moich oczu.Wiedziałam że nic nie mogę zrović.Siedziałam tak i patrzymał się w jeden punkt.W końcu zasnęłam z nadzieją że to wszystko to zły sen.
Kolejny dzień nie był lepszy.Moje oczy były napuchnięta,a głowa bolała mnie jak po niezłej imprezie.Poszłam do łazienki żeby się odświeżyc bo wczoraj wieczorem nie miałam na to sił.Makijażem zakryłam wszystkie dowody świadczące o moim płaczu.Wyjęłam z szafki pierwsze lepsze ubrania bo nie miałam sił szukać czegoś ciemawego,a zreszta skręcona kostka mi tego nie ułatwiała.Zjadłam pożądne śnadanie bo od  wczoraj gdy wróciłam nie miałam nic w ustach.Wyszłam z domu dosyć wcześnie bo spacerkiem przez park,spokojnie chciałam dotrzeć na przystanek metra.Szłam Aleją Zakochanych.Jest to najlepszy fragment jednej z bocznych dróżek.Rosło w niej pełno czerwonych,białych i różowych róż oraz tulipanów.Ich zapach wypełniał moje nozdrza co powodowało u mnie przypomnienie czasów gdy chodziłam z moim pierwszym chłopakiem za ręce po tej ścieżce.Było cudownie.Mieliśmy wtedy po trzynaście lat,a poznaliśmy się na jakiejś wycieczce szkolnej.Musieliśmy zakończyć nasz związek bo on wyprowadził się z mojego osiedla,a związek na odległość nie miał zbytniego sensu.Od tamtej pory jestem sama i chodzenie po tej alei przypomina mi o tym że kiedyś nie byłam aż tak beznadziejna i znalazłam sobie kogoś.Po paru minutach doszłam do celu,a metro odrazu przyjechało.W środku był tłum ale jakaś miła dziewczynka ustąpiła mi miejsca ze względu na moją chorą nogę.W końcu nadszedł czas na mój przystanek.Z małym problem wyszłam z transportu i ruszyłam w stronę wieżowce który znajdował się tuż za rogiem.Gdy znalazłam się w środku poszłam odrazu w stronę windy.Tym razem nawet nie próbowałam przywitać się z naburmuszoną sekratarkę którą przejechała po mnie swoim wściekłym wzrokiem za brak szcunku.Udawałam ze tego nie widziałam...W windzie zastanawiałam się nad przyciśnięciem guzika z cyfrą.Jechać do Malika czy odrazu do biura? Wybrałam opcje nr 2.Nie miałam ochoty go widzieć szczególni po wczorajszyn smsie.Gdy dotarłam na wyznaczone przezemnie piętro ruszyłam długim kotytarzem do pomieszczenie ulukowanego na jego drugim końcu.W środku znajdował się Tom zapatrzyony w komputer.Byłam zdziwiona że powiedział do mnie "cześć" bo wyglądał tak jakby wogóle nie zobaczył mojego przybycia.Odpowiedział tym samym zawieszając torebkę na krześle na które następnie usiadłam.
-Co mam robić?-zapytałam z nadzieją że dzisiaj będzzie delikatnie bo w mońcu pierwszy dzień.
Zobaczyłam jak chwyta wielką stertę papierów ze swojego biurka i kładzie na moim.
-Wpisz dane tych osób do wyszukiwarki M&Z.- poprostu znowu zatopił się w ekranie komputera.
Spojrzałam na niego i papiery.Nie no debil.Jak może dawać mi tyle pracy w pierwszy dzień? Nie no wiedziłam że będzie ciężko ale nie odrazu.Gdy sięgałam po pierwszą kartkę do pomieszczenia wpadła jakaś dziewczyna.Miała długie rude włosy i piegi.Była wysoka i chuda.Podeszła do mnie pędem i mnie przytuliła.
-Jestem Anabell Rocky-jej uścisk z każdą chwilą robił się coraz bardziej mocny.
-Rose Tomson... miło mi-ledwo się przedstawiła bo moje usta zapychały jej włosy.
-Ann puść ją-powiedział rozchichotany Tom.
-O matko przepraszam-powiedziała puszczając mnie.
Odetchnęłam z ulgą i się uśmiechnęłam na myśl jak to musiało wyglądać.
Annabel rozejrzała się po biurze aż jej duże,niebieskie oczy zatrzymały się na tej nieszczęsnej stercie papierów.
-O Jezusie Święty....Tom czy ty tyle jej dałeś do roboty?-zapytała oburzona rudowłosa.
-Musi od czegoś zacząć-powiedział znowu wciągnięty przez komputer.
-Idiota-mruknęła dziewczyna i chwyciła połowę mojej pracy w swoje smukłe dłonie-Nie martw się nie zawsze taki jest-powiedziała z lekkim uśmiechem i odeszła do swojego biurka i ja usiadłam przy swoim.Jest cudowna.Możliwe że dzięki niej nie będę musiała siedzieć tutaj do nocy....

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Rozdział 9

Znowu trzeba wstawać.Nie wiem jak sobie poradzę w tej robocie.Całą niedzielę przeleżałam więc jeszcze nie jestem wprawiona w chodzenie o kulach ale może sobie jakoś poradzę.Wstałam z łóżka ociężale.Nie chciało mi się brać kuli więc pokuśtykałam do łazienki o własnych siłach.Szybko obmyłam się i nałożyłam makijaż.Rozczesałam włosy i je ułożyłam.Następnie ruszyłam do szafy żeby coś ubrać.Tym razem nie starałam się tak w dobraniu stroju jak na rozmowę kwalifikacyjną.Ubrałam się bardziej "normalnie".Teraz chciałam przejść do kuchni ale tam już bedę musiała trochę pochodzić więc wzięłam kule i ruszyłam w zaplanowane miejsce.Z trudem przygotowałam sobie śniadanie.Z pośpiechem je zjadłam i jak najszybciej mogłam wyszłam z domu żeby zdążyć na tramwaj bo byłam już spóźniona.Dobrze że w najepszym wypadku zdejmą mi bandaż na koniec tygodnia i będę mogła już normalnie funkcjonować.Zdążyłam na środek lokomocji i po 20 minutach trafiłam pod tak dobrze znany mi wieżowiec.Weszłam do środka.Nie wiedziałam do kąd mam się udać.Więc przystanęłam przy ladzie sekretarki i grzecznie ją zapytałam gdzie mam się teraz skierować.Odpowiedziała najgorszym scenariuszem jaki mogłam sobie wyobrazić.
-Do biura pana Malika.
Niestety powolnie doczłapałam się do windy i nacisnęłam przycisk dzięki któremu przedostałam się na najwyższe piętro budynku.Zapukałam do drzwi prowadzący do biura i zaczekałam na pozwolenie.
-Proszę-usłyszałam męski głos który tyle razy słyszałam.
Weszłam i stanęłam jak najbliżej drzwi żeby następnym razem uniemożliwić zamknięcie mnie.Pomieszczenie było całe oświetlone przez promienie słoneczne wpadające przez przeszkloną ścianę.Widok za nią był zapierający dech w piersiach jak i ostatnim razem.Oczywiście mdłości zaczęły mnie "atakować" ale udawało mi się je powstrzymywać.
-Dzieńdobry-powiedziałam pod nosem patrząc w ziemię.
-Witaj Rose-powiedział łagodnym głosem Zayn-jak noga?
-Lepiej-skłamałam.Tak na prawdę nie czułam żadnej różnicy od dnia skręcenia.
-Cieszę się-powiedział jak się mogłam domyślić z uśmiechem-zaraz powinien tu się zjawić Tom,który Cię oprowadzi po budynku i przedstawi twoje zadania-powiedział.
Mój zwrok dalej był wbity w podłogę.Cisza którą trwała pare chwil była strasznie onieśmielająca.Z uwagą czekałam aż przyjdzie ten cały Tom i mnie stąd zabierze.
-Może usiądziesz?-zapytał w tej samej chwili gdzy do pokoju wszedł...przystojniak z basenu.
Na jego widok odruchowo poprawiłam włosy i jak zaczarowana patrzyłam na każdy jego ruch.
-Cześć Zayn.-powiedział wchodząc do pomieszczenia.
-Dzieńdobry Tom-uśmiechnął się i wskazał na mnie-to jest nasza nowa współ pracownica...Rose Tomson.
Chłopak szybko odwrócił się w moją stronę i się szeroko uśmiechną.
-Witaj Rose-powiedział z rozśmieszeniem.
-Cześć-odpowiedziałam trochę bardziej zdenerwowana od niego.
-To wy już się znacie?-zapytał zdziwiony Malik.
-Tak i już będziemy ruszać w trasę bo nie ma sensu tracić czasu.-powiedział Tom i szybko wyprowadził mnie z biura.
-Co Ci się stało w nogę?-zapytał gdy szłam przy nim wspomagając się na kulach.
-Wypadek na beżni-opowiedziałam z uśmieszkiem na twarzy gdy tylko wspomniałam sobie tamtą ośmieszającą chwilę.
Tom dzięki Bogu nie drążył tematu.Nie chciałam mu opowiadać jak oto wspaniały Zayn się mną zaopiekował i zawiózł do lekarza.Przez dobre dwie godziny oprowadzał mnie po całym wieżowcu.Wybierał jak najkrótsze i najłatwiejsze trasy tak abym mogła się łatwo poruszać.Wytłumaczył mi także na czym głównie będzie polegała moka robota.Papierkowe sprawy takie tam nudy dla innych, ale mnie to interesowało.Na końcu zaptowadził mnie do "mojego biura" które musiałam dzielić z nim i jeszcze jedną dziewczyną.Pomieszczenie to znajdowało się na  na 4 piętrze więc mój lęk wysokości tutaj nie wzrastał.Było nowecześnie użądzone i ze smakiem.Dobór kolorystyki bardzo mi odpowiadał i ogólnie nie było zawalone nie potrzebnym drobiazgami co stanowiło kolejny plus.Jedna ściana była tak samo oszkolona jak w biurze Zayna.Moje stanowisko znajdowało się najbliżej szyby.Dwa pozostałe były postawione trochę dalej.W końcu Tom odprowadził mnie do wyjścia.
-Jutro bądź o 8...pamiętaj!-powiedział gdy już się oddalałam-a może ciebie podwieść?-zapytał obiecująco.
Przystanęłam zastanawiając się chwilę ale w końcu po jego namowach przystanęłam na propozycję.
-A co z pracą?-zpytałam wsiadając przy jego pomocy do czarnego,sportowego auta.
-Malik się na pewno nie obrazi jak zerwę się na pare minutek...a zresztą wcale nie musi o tym wiedzieć-powiedział puszczając do mnie oczko i siadając na miejscu kierowcy.
Przez całą trasę rozmawialiśmy o wszystkim co tylko nam pasowało.Wiele nas łaczy.Oboje lubimy papierkową robotę i rysowanie.Mamy podobny gust do ubrań oraz jedzenia.Niestety tak przyjemna rozmowa musiała się już skończyć bo dojechaliśmy do celu.Podziękowałam mu i wyszłam z samochodu.Ruszyłam w kierunku klatki opierając się na kulach.
-Rose.
Usłyszałam jak męski głos za moimi plecami krzyczy moje imię.Odwróciłam się.To był Niall wysiadający ze swojegi samochodu.Coś musiało się stać bo jego wyraz twarz nie był przyjemny...

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 8

W końcu dotarłam pod budynekm siłowni.Co ja musiałam przeżyć w drodze do tego miejsca.Nie wiem kto tym palantom daje prawojazdy.Mało co dwa razy nie byłam potrącona.Dzicz poprostu.Jeszcze do tego korki,światła...Ale w końcu mi się udało dojechać.Weszłam do budynku.Załatwiłam wszystkie potrzebne rzeczy i ruszyłam do szatni kobiet.Prosiłam w duchu żeby nie było starych bab i moje prośby zostały wysłuchane.W pomieszczeniu oprócz mnie znajdowało się pare dziewczyn w podobnym wieku do mnie.Odetchnęłam z ulgą i szybko się przebrałam w coś wygodniejszego.Ruszyłm do drzwi prowadzących na halę główną gdzie znajdował się cały sprzęt do ćwiczeń.Niestety jak to ja nie doszłam tam bez żadnej wpadki.Otwierając drzwi wpadłam na jakąś dziewczynę o pare centymetrów mniejszą i drobniejszą.Zderzyłyśmy się bokiem więc trochę bolało.
-Przepraszam-powiedziałam pocierając swoje miejsce bulu i uśmiechając się.
-To ja przepraszam-zaśmiała się dziewczyna-Jestem Kat...Kat Nelson.
-Rose Tomson-odpowiedziałam.
Porozmawiałyśmy jeszcze chwilę dochodząc do wniosku że mieszkam od niej tylko o dwie ulice dalej i postanowiłyśmy się spotkać.Niestety musiałyśmy zakończyć naszą rozmowę bo do Kat zadzwonił chłopak.Nie chciało mi się na nią czekać aż skończy tą interesując rozmowę o tym że ma zamiar iść z nim dzisiaj to tatuażysty więc pożegnałyśmy się i przeszłam tym razem bezpiecznie przez drzwi.Na hali znajdowało już się sporo ludzi-głównie mężczyźni.Ruszyłam w stronę automatycznej bieżni.Rzuciłam botelkę z wodą na bok i zaczęłam trening.Biegłam bez ustanku przez dobre pół godziny aż w końcy musiałam trochę odetchnąć.Podniosłam wodę i usiadłam na stole.Przez cały mój odpoczynek obserwowałam "walkę" na ringu.Zawsze chciałam chodź trochę nauczyć się boksować ale niestety nie mam czasu aby zapisać się na kurs.Zaraz miała się rozpocząć kolejna ale ja musiałam już wracać do ćwiczeń.Stanęłam a bieżni i podkręciłam tempo.Przez pare minut biegłam spokojnie,aż za moimi plecami rozległ się głośny dźwięk uderzenia ciała o podłogę.Odwróciłam się.To jakiś chudy gostek przewróciuł kilosa.Za to z boku stał trzeci i wrzeszczał na "zwycięsce".Niestety za bardzo zainteresowałam się tym wydarzeniem i wypadłam z bieżni.Przy upadku głośno krzyknęłam bo ból był straszny.Próbowałam wstać ale kostka mi strasznie napierdzielała.Podszedł do mnie jakiś chłopak.Podniosłam głowę żeby zobaczyć jego twarz.To był ZAYN.Próbowałam się odsunąć ale noga unieruchomiała mi wszystkie ruchy.
-Cześć kochana-powiedział szczerząc się.
-Cześć-burknęłam masując sobie kostke.
Ukucnął obok mnie patrząc mi prosto w oczy.
-Co się stało?-zerknął na moją kostke którą obejmowałam dłonią.
-Zjebałam się z bieżni-syknęłam.----Pokaż-powiedział spokojnie odsuwając moją rękę.
Pisnęłam cicho gdy zaczął mnie dotykać w obolałych miejscach.
-Skręcona-wstał-Umuwmy się tak zawiozę Cię do szpitala,a potem do domu. I nasze wszystkie wcześniejsze przeżycia odkładamy obok-nie zareagowałam-dobrze,Rose?
-Tak...nie mam innego wyjścia-powiedziałam.
Rzeczywiście nie mogłam inaczej zrobić.Nie dałam rady chodzić i jakbym miała dojechać na rowerze do domu,a na hali chyba by mi nie pozwolili przenocować...Spróbowałam wstać ale oczywiście mi się nie udało.
-Zaczekaj pomogę ci-powiedział łapiąc mnie jedną reką pod nogami,a drugą za plecami  podniusł.
Zaczął się kierować w strinę wyjścia ale szybko zareagowałam.
-Muszę zabrać swoje rzeczy.
Więc zdezorientowany skierował nas w stronę szatni damskiej.
-I co teraz?-zapytał-Chyba tam nie wejde??
-No raczej-zobaczyłam że ktoś wychodzi przez drzwi szatni-Kat przyniesiesz mi moje rzeczy.
Ona spojrzała na nas zdezorientowana i kiwnęła głową na tak.To rzeczywiście musiało wyglądać trochę dziwnie.
-Widziałem tą laskę z tym twoim blondasem-powiedział Zayn z swoim uśmieszkiem który na ogół nie schodził mu z twarzy.
-Z Niallem?-zapytałam zdziwiona.
On na to kiwnął głową.Kat wyszła podając mi rzeczy.
-Dzięki-powiedziałam i Zayn zaniósł mnie do swojego samochodu gdzie wygodnie ulokował tak aby było mi wygodnie.
*********pare godzin później*********
-Dzięki za wszystko-powiedziałam wtsiadając z samochodu o kulach.
-Nie ma za co-odpowiedział z smochodu-Po twój rower kogoś wyśle i go ostawi.Cześć!
-Pa
Weszł do domu i odrazu położyłam się na łóżku.Zachciało mi się weekendu ćwiczeń....