czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział 14

Zapukałam niepewnie do drewnianych drzwi.
-Proszę-usłyszałam męski głos.
Weszłam do środka.Stanęłam przed biurkiem Zayna.Dzisiaj ledwo zdążyłam do pracy bo oczywiście zaspałam.Tom mnie lekko ochrzanił ale Anabell mnie wytłumaczyła.Oczywiście Watson znowu nawalił mi roboty ale tym razem Ann nie mogła mi pomóc bo sama miała dużo roboty i tylko wysłała mi współczujące spojrzenie.Jeszcze do tego Zayn wezwał mnie do swojego gabinetu w "ważnej sprawie".Tom nie był zadowolony ale w dupie to mam.
-Hej Rose-podszedł do mnie i pocałował-usiądź-wskazał fotel koło swojego biurka,a sam zajął swoje miejsce.
-Co chcesz?-zapytałam czując że mój lenku wysokości z każdą chwilą spędzonej na takiej wysokości się nasila.
-Masz urodziny w czwartek,prawda?-zapytał-masz wtedy wolne?-uśmiechnął się.
-Tak i tak-spojrzałam w jego roziskrzone oczy.
-Więc w czwartek z rana bądź gotowa na wyjazd.Spakuj się.-oznajmił spokojnie.
-Co? Jak to? Ale gdzie?-byłam zszokowana jego wypowiedzią.
-Spakuj się jakbyś leciała do ciepłych krai na 4 dni okey? O 7 będę po Ciebie-powiedział spokojnie patrząc w moje przerażone oczy.
-Leciała?Samolotem?Mam lęk wysokości i...nie.Pogrzało Cię?-rzuciłam oburzona.
W ogóle nie obchodziło go moje zdanie.Co on sobie myślał?To że jesteśmy razem od w zasadzie dwóch dni nie znaczy że może mi układać plany na przyszłość.Zapadła cisza co oznaczało koniec rozmowy.Wkurwiona że nic więcej mi nie powiedział i sensem tej rozmowy wyszłam trzaskając drzwiami.Gdy trafiłam do swojego biura złość mi nie ustępowała i wyżywałam się na Ann i Tomie.Nie mogłam się wogóle skupić.
-Idź do domu-powiedział Tom podchodząc do mojego biurka.
-Mam jeszcze trochę...-przerwałam bo musiałam wpisać kod.
-Skończę za Ciebie-rzucił uśmiechając się i wręczył mi moją torebkę.
-Dziękuje i Hej-powiedziałam wychodząc.
Że Tom tak postąpił?WOW.Gdy ktoś mi to opowiedział nigdy bym nie uwierzyła że Tom może być taki łaskawy.Byłam dla niego dziś strasznie chamska ale każdy ma czasami gorszy dzień.Wychodząc z biurowca zadzwoniłam do Nialla.
-Niall jesteś w domu?-zapytałam z nadzieją.
-Nie w robocie a coś się stało?-był wyraźnie przerażony.
-Nic nic myślałam że trochę sobie razem poplotkujemy ale trudno,kiedy indziej pa Niallku-dodałam rozłączając się.
Nie wiem co robić dalej.Wracać do domu czy gdzieś pójść?Nagle zadzwonił mój telefon.Odebrałam.
-Co?-zapytałam wkurzona bo to był Zayn
-Ej ej-oburzył się-co tak nie miło?
-Domyśl się-burknęłam.
-Aaaaa-zaśmiał się-gdy dolecimy na miejsce nie będziesz narzekała.
-Nigdzie nie jadę-warknęłam.
-Dobrze-śmiał się-Gdzie jesteś?
-Pod biurem-trochę się uspokoiłam.
-To czekaj tam na mnie-rzucił kończąc rozmowę.
Już się poświęciłam i poczekałam pare chwil aż brunet wyszedł z biura.
-Idziemy do tatuażysty?-powiedział próbując mnie pocałować ale odchyliłam głowę.
-Mówiłam.Nie mam kasy.Może w następnym miesiącu po wypłacie-rzuciłam idąc i zostawiając go w tyle ale szybko nadrobił dystans między nami.
-Ale ja mam-powiedział szczerząc się-pożyczę Ci.
-Nie nie chcę od Ciebie żadnych pieniędzy.
-Oddasz mi po wypłacie okey?-zapytał-a teraz wsiadaj do auta i nie marudź.
Wsiadłam do auta i przez całą podróż tylko mu odburkiwałam co go wyraźnie śmieszyło.
-No Rose nie obrażaj się-położył rękę na moim kolanie-zobaczysz nie będzie tak źle.Przecież nie jestem pedofilem-zachichotał.
-Prawie-burknęłam na co on zareagował jeszcze większym śmiechem.
W końcu dojechaliśmy i wysiedliśmy przed jakimś luksusowy salonem tatuażu.
-Pewnie jest tu drogo i będę musiała Ci oddać połowę wypłaty-stanęłam przed drzwiami do środka żeby się jeszcze zastanowić czy się nie x ale Zayn pociągnął mnie do pomieszczenia.Znalazł jakiegoś kolesia ostro optatuowanego który miał nam zrobić tatuaże.Zaprowadził nas do oddzielnego pomieszczenia ze sprzętem.Usiadłam obok Zayna na krześle na przeciwko tatuażysty.
-To kto pierwszy i co?-uśmiechnął się przyjacielsko-A i jestem Alex-podał mi rękę.
-Rose-odwzajemniłam uścisk.
-Zayn będzie pierwszy-powiedziałam.
-Więc tak-zaczął Zayn-ja chcę na prawym biodrze pistolet,dosyć spory i pod lewym obojczykiem zamalowany trójkąt.
Po kilku dziesięciu minutach Zayn miał namalowane na skórze nowe tatuaże które przez dwa dni muszą być obwinięte bandażami.Teraz przyszłam kolej na mnie.
-Ja chcę samolocik pod nadgarstkiem-pokazałam mu wielkość-i też pod lewym obojczyku Trójkąt,identyczny jak u Zayn tylko że sam kontury.I po jakimś czasie moje zamówienie również było wykonane.Muszę przyznać bolało ale opłacało się.Efekt był rewelacyjny.Dokładnie takie o jakich marzyłam ale także musiałam przez dwa dni w tych miejscach nosić bandaże.Alex podszedł z nami do kasy i powiedział dla Zayna ile to ma kosztować i brunet starał się robić wszystko żebym nie dosłyszała ceny.
-Ile kosztowało?-zapytałam zła.
-Nic-powiedział zadowolony z siebie.
Wsiadłam do auta.
-Kurwa.Mów.Muszę wiedzieć ile mam oddać!-warknęłam patrząc na jego uradowaną twarz.
Ruszyliśmy.
-Kocham Cię-powiedział żeby tylko odwrócić temat.
Nie odpowiedziałam byłam na niego wkurwiona jak nigdy.Gdy tylko zaparkował przed moim blokiem wyskoczyłam z samochodu bez żadnego pożegnania tylko przed trzaśnięciem drzwiami jego auta powiedziałam:
-Dziękuje-i rzuciłam ironiczny uśmiech.
Wpadłam do domu zła.Była już 22.Kiedy ten czas przeleciał?Wzięłam odprężającą kompiel. Przebrałam się i wskoczyłam do łóżka.
-Kurwa-warknęłam bo kolejna lawina SMSów przyszła na mój telefon i nie mogłam zasnąć.
Wszystkie od nikogo innego jak Zayna. Pare razy musiałam się w nocy budzić żeby je pousuwać.Nawet ich nie czytałam tylko szybko przeglądałam.Nic ciekawego.Odpisywać mi się też nie chciało.Tym razem już nie dam rady zasnąć więc zrezygnowana wyciągnęłam jakieś ubrania (krótki czarny sweterek i rurki z postrzępionymi dziurami).Zrobiłam kok i makijaż.Dosyć mocny.Miałam jeszcze trochę czasu więc zjadłam płatki i wypiłam kawę.Chwyciłam książkę którą niedawno kupiłam.Wciągnęłam się i uświadomiłam sobie że już mój tramwaj odjechał chwyciłam torbę i włożyłam krótkie,białe air forsy.Wybiegłam z domu żeby zdążyć na kolejny.Gdy weszłam do biura byłam już 15 minut spóźniona.
-Tak wiem przepraszam ale się zaczytałam-uprzedziłam pytanie Toma bo po jego wyrazie twarzy było widać że chciał je zadać "Czemu znowu się spóźniłaś".Od spotkania naszego w domu Zayna za dużo nie gadamy-prawie wcale.Usiadłam przy swoim miejscu pracy.
-A gdzie Ann?-zapytałam nie zauważając jej.
-Będzie później bo musiała iść do lekarza-warknął.
Więcej już do niego się nie odzywałam.Byłam skupiona na robocie bo znowu mi nawalił a sam siedział na jakichś facebookach i innych portalach.Miałam już coś powiedzieć ale się powstrzymałam z komentowaniem bo wiem że nic dobrego by z tego nie wynikło.Po dwóch godzinach do biura weszłam Anabell.Była jakaś...dziwna.Zła,smutna,zmarkotniała.
-Hej-burknęłam gdy weszła i nic więcej.
Musiała mieć zły dzień bo nic do nas nie gadała co się rzadko zdarzało.Nagle Tom odebrał słuchawkę.Coś tam pomruczał aż się do mnie odezwał:
-Rose Malik Cię wzywa do bufetu za 5 minut-powiedział posępnie.Pewnie znowu był niezadowolony że znowu Zayn wyrywa mnie z roboty.Westchnęłam i wyszłam.Zjechałam na dół windą.Musiałam przepychać się przez tłumy ludzi w holu głównym aż dopchałam się do drzwi bufetu.Weszłam do środka.Na szczęście tu tylko pare stolików było zajętych.Przy jednym z nich siedział Zayn.Podeszłam do niego.
-Cześć-wstał żeby się ze mną przywitać ale ja szybko usiadłam-o co Ci chodzi?-warknął.
-To ci o co chodzi?-byłam zła jak nigdy-ustalasz za mnie mój dzień urodzin.Nawet nie pomyślałeś że chciałabym się spotkać z przyjaciółmi?Jeszcze do tego nawet nie mówisz gdzie mam z Tobą lecieć!Nie jestem Twoją własnością!-prawie krzyknęłam-I ten tatuaż.Jakbym była jakąś nie do końca sprawną żebym sama za niego zapłaciła.
-Ja pierdole.Chcę Ci zrobić prezent a ty wolisz się spotkać z tym swoim Horanem. Proszę bardzo.-warknął-a co do tatuażu nie musisz oddawać.I odpisuj na smsy.
-Muszę-krzyknęłam i wyszłam i tak wszyscy ludzie się na nas patrzyli jak na debili a szczególnie na mnie bo wyszłam na jakąś histeryczkę.Weszłam do biura jeszcze bardziej rozzłoszczona niż do tej pory.Opadłam na swoje miejsce.
-Uuu widzę że było ostro-zaśmiał się Tom.
-Zostaw ją-oburzyła się Ann.
Jakoś wytrzymałam do końca.Wyszłam jako pierwsza i już o 18.Szybko skończyłam zadane mi prace bo chciałam zapomnieć o złości i skupiłam się tylko na robocie.Poszłam zatłoczoną uliczką do najbliższego przystanku metra.Wpadłam na świetny pomysł.Zrobię coś dla siebie i zapiszę się na zajęcia z dance holu połączonego z tańcem brzucha.Tylko gdzie.Szybki smsa do Kat "Gdzie chodzisz na zajęcia z tańca?".Po paru minutach przyszła odpowiedź "Do Studio Dance FP".Gdy tylko weszłam do domu znalazłam ich numer w internecie i zadzwoniłam.Zapisałam się.Mogłam przyjść na zajęcia początkowe dzisiaj o 20.Tylko muszę wziąć jakiś strój.Najlepiej dresy i sportowy stanik.Akurat to znalazłam w mojej szafie więc wżuciłam to i wody do torby.Zjadłam coś na szybkiego (zamówiłam pizzę) i wyszłam z domu.Na szczęście to było blisko mojego mieszkania więc nie musiałam niczym dojeżdżać tylko zdrowo się przeszłam.Stanęłam przed sporawym budynkiem w którym znajdowało się te całe studio.Weszłam do środka i skierowałam się do jakiejś pani w stylu sekretarki.Przedstawiła mi wszystko i wytłumaczyła.Zajęcia będę miała we wtorki,piątki i soboty po dwie godziny.Moją instruktorką będzie jakaś Martina Jackson.Pokazała mi gdzie będzie nasza sala spotkań i szatnia.Więc skierowałam się do tej szatni.Na szczęście to były zajęcia dla początkujących więc wszystkie dziewczyny które siedziały w środku nie miały żadnego pojęcia o dance hollu jak i ja.Gdy się przebrałam zostało jeszcze 20 minut do rozpoczęcia zajęć.Nagle do szatni wpadła Kat.
-O boshh Rose-krzyknęła do mnie i mnie przytuliła.-Wiedział już po tym smsie że się zapiszesz.Zajebiście.Przynajmniej sama nie będę-była strasznie szczęśliwa w przeciwieństwie do mnie bo cały czas przed oczami stawała mi kłótnia z Zaynem.
-Instruktorka jest świetna.Jeju jak ona się rusza-rzuciła nakładając dresy.
-To od kiedy ty tu chodzisz-zapytałam z zaciekawieniem.
-Teraz będę dopiero drugi raz więc wiesz-uśmiechnęła się-ale obok w sali tacy przystojniacy tańcząc breakdance że szok.Podobno będziemy mieli z nimi jakiś układ-powiedziała podniecona.
Już widzę minę Zayna jakby zobaczył jak tańczę z jakimś przystojniakiem.
Nagle zadzwonił telefon.-Zayn.Odebrałam. A co mi tam?
-Gdzie jesteś?-zapytał.
-Na zajęciach-powiedziałam z irytacją.
-Co?Jakich?-walnął zaciekawiony.
-Dance hollu połączony z tańcem brzucha-zaśmiałam się-muszę już kończyć.
Rozłączyłam się.Już widzę jego minę.No ale cóż ja też potrzebują czegoś od życia.
-Chodź Rose -zawołała mnie Rose wchodząc na salę.
W środku znajdowała się już jakaś dziewczyna nie wiele starsza odemnie była piękna z porównaniem do mnie.Na początku przywitała nas i wytłumaczyła na czym będą polegać nasze zajęcia.Przez drzwimiesiące uczymy się układu a potem mamy występy.I jak to Kat mówiła będziemy mieli to połączone razem z chłopakami ale to dopiero potem jak najpierw się nauczymy całego same.Zatańczyła nam ten pierwszy układ z jakimś przystojniakiem.Boshhh wyszło im to świetnie.Rzeczywiście ona zajebiście się ruszała.Zaczęliśmy.Przez pierwsze pół godziny rozgrzewałyśmy się.Potem godzina nauki podstawowych ruchów co mi wychodziło nadzwyczaj dobrze i sama Martina przyznała że jestem jak do tej pory najlepsza i że mam do tego tańca predyspozycje.I ostatnie pół godziny przeznaczyła na nauczenie nas fikołka w powietrzu w przód.Oczywiście tyle czasu nam nie wystarczyło ale powiedziała nam że całe kolejne zajęcia poświęci tylko na to.Wyszłam na zewnątrz przebrana i zmęczona jak nigdy.Coś czuję że będę miała zakwasy przez kolejny minimum tydzień.Kat podwiozła mnie do domu.Gdy tylko weszłam do domu zjadłam pożądaną kolacje,wykąpałam się,przebrałam i położyłam spać.
Cała środa przebiegła dosyć optymistycznie.Mogłam zdjąć już opatrunki. Tatuaże były cudowne.Strasznie mi się podobały.Wróciłam z domu już o 15 bo nie było roboty.Nie miałam co robić więc posiedziałam długo na tumblerze i znalazłam zawaliste zdjęcia kolorów włosów.Zdecydowałam się pójść po różową farbę do włosów i pomalowałam sobie końcówki.Wyglądały fajnie.Ja mi się znudzą to albo je zetnę albo rozjaśnię.Więc nie było problemu.Strasznie dużo rzeczy zmieniłam w swoim wyglądzie.Najpierw tatuaże,taniec który też wpłynie na mój wygląd i włosy.Ale po to jest życie żeby z niego korzystać.Moja mama byłaby ze mnie zadowolona wiedząc że mam swój własny styl i rozum.Nigdy jej nie przeszkadzali ludzie mający swój odmienny styl,religie i nie mieszała się w politykę tak jak ja.Za to tata gdyby zauważył moje tatuaże to by dał mi paro godzinne kazanie ale w końcu mama by go przekabaciła.I on był wielkim politykiem.Z kim by się nie spotkał musiał z nim tworzyć dyskusje o polityce.
Przygotowałam sobie w końcu pożądany obiad i posłuchałam muzyki,czytałam i takie tam drobnostki.Około 1 w końcu położyłam się do snu bo oglądałam film.Kompletnie ani przez chwilę nawet nie pomyślałam że miałam się pakować.Jeszcze czego.Zasnęłam bardzo szybko jak na siebie.
-Rose?Rose?-ktoś mną potrząsał.
Otworzyłam oczy. Zayn.
-Jak tu wszedłeś?-zapytałam obojętnie przewracając się na drugi bok.
-Miałaś otwarte drzwi-powiedział spokojnie-gdzie Twoja walizka?
-Upsss zapomniałam,moja wina-burknęłam ironicznie.
-Rose nie chcę się kłócić-powiedział obchodząc moje łóżko i siadając przy mnie.
-Ja też nie tylko że ty zacząłeś tym całym wyjazdem.
-PREZENT to ma być rozumiesz?
Pocałował mnie bardzo czule i złożył powalające życzenia.Następnie wstał.
-Gdzie masz walizki?-zapytał rozglądając się po pokoju.
-Na najwyższej półce w szafie na korytarzu-westchnęłam-ale nigdzie nie jadę.
Nie skomentował tylko odrazu poszedł na korytarz.
-Kurwa-usłyszałam jak coś się zwala i jak Zayn klnie.
Zachichotałam w łóżku.Za to on wszedł do mojej sypialni i zaczął pakować moje rzeczy do walizki.Wyjmując mój strój kąpielowy był nim strasznie zaintrygowany.Próbowałam zasnąć ale on cały czas kazał mi iść się ogarniać.
-Proszę Cię Rose idź do tej pieprzonej łazienki się przebrać-powtarzałam po raz dwudziesty-oczywiście nie obraziłbym się gdybyś zrobiła to przy mnie ale nie będę zły jak pójdziesz do łazienki.Zaufaj mi.-właśnie pakował moje conversy.
Nie pewnie ruszyłam do łazienki chwytając ostatnią rzeczy których nie spakował (wysokie szorty,białą bluzkę i czarny długi sweterek).W łazience obmyłam się,zrobiłam delikatny makijaż,ogarnęłam włosy no i się przebrałam.
-Już?- zapytał zniecierpliwiony.
-Nie muszę coś zjeść.
-Zjesz w samolocie,chodź.-pociągnął mnie do wyjścia.
Wsadził walizkę i usiadł na miejscu kierowcy czyli obok mnie.Spojrzał na mnie.
-Wow pomalowałaś włosy-zapalił samochód.
-Jak widać.
-Pięknie jak zawsze.
Uśmiechnęłam się lekko i po raz kolejny moje policzki się zaczerwieniły.Zaczęła się fala telefonów z zajebistymi życzeniami urodzinowymi.Najpierw Niall,potem Kat,Ann,Tom(nie wieżę),tata Nialla.
-Już,szybko-powiedział Zayn a akurat kończyłam gadać z tatą Nialla.
Brunet wyciągnął nasze walizki.Próbowałam swoją mu zabrać żebym sama mogła ją ciągnąć ale on mi oczywiście nie pozwolił.Prowadził mnie jakimiś tyłami lotniska.W końcu wyszliśmy znowu na otwartą przestrzeń.Jacyś kolesie sprawdzili Zayna dokumenty.Na środku pasa startowego stał samolot karykatura.Widniał na nim napis M&Z P.R.O.D.U.C.T.I.O.N.Czyli to był Zayna prywatny samolot.
-Wsiadaj-powiedział.
Weszłam do środka niepewnie.W końcu zaraz będę musiała stoczyć walkę z moją chorobą.W środku były cztery czteroosobowe miejsca.Usiadłam na tyłach.Dobrze że  tych czwórkach były stoliki.Za chwilę przyszedł Zayn. Usiadł obok mnie.
Cały start Zayn trzymał mnie za rękę.Nie było tak źle.Dziwne uczucie.Na szczęście okna były przyciemniane więc nie musiałam patrzeć w dół.Cała podróż minęła bardzo przyjemnie.Po pokładzie chodził się Alex z jedzeniem dla nas.
-Lądujemy-oznajmił podchodząc do nas.
Gdy tylko wylądowaliśmy na stałym gruncie i wypakowano nasze bagaże wyszliśmy.Zeskoczyłam z pokładu.Co kurwa?Znajdowaliśmy się na środku jakiegoś pustkowia,w górach.Było zimno jak cholera chyba z minus 25 stopni.Dookoła góry tylko obok nas mały drewniany domek.
-Co?-zanim Zayn zdążył się połapać samolot odleciał.
Cała się trzęsłam.
-Powiadasz ciepłe kraje-wybąkałam.
-To ten huj jeden ja pierdole-chwycił kluczyki zakopane już w śniegu i nasze torby.
-Szybciej-zaśmiałam się dokopując pod drzwi.
Zayn pośpiesznie otworzył drzwi.W środku nie było wcale cieplej niż na zewnątrz.Brunet odrazu podbiegł do kominka żeby rozpalić ogień.Byłam cała zmarznięta i w śniegu.Wszystko mi przemokło tak samo jak Zayn.Po omacku znalazłam włącznik światła.Znajdowaliśmy się teraz w salonie z kominkiem i kanapą.Połączonym z malutką kuchnią.Były drzwi do łazienki w której był tylko prysznic i toaleta.Obok wejścia do środka były drewniane schody na górę.Wzięłam jeden kocyk z kanapy i ruszyłam na górę żeby się rozejrzeć.Był tam mały korytarzyk i po jego obuch stronach znajdowały się sypialnie dwie dwuosobowe.Zeszłam zpowrotem na dół.Dla Zayna udało się rozpalić w kominku.Opadłam na kanapę i zaczęłam się wić ze śmiechu.
-To gdzie mieliśmy być?-zapytałam roześmiana.
-W Los Angeles-burknął-A miało być taki fajnie.Przepraszam-powiedział zawiedziony.
-Nie ma za co to na pewno moje najlepsze urodziny w życiu.Jakaś przygoda,a tak byśmy pewnie siedzieli w jakichś luksusach-znowu wzięło mnie na śmiech.
Zayn położył się kładąc głowę na moich kolanach.Chwyciłam drugi koc i przykryłam także jego.
-Nie wiem co my zrobimy,nie mamy ani ubrań ani kurwa niczego.Dobrze że lodówkę napełnili.-powiedział poważnie.
-Coś jutro wymyślimy,nie bój się.Jakaś wioska musi być niedaleko.A tak wogóle wiesz gdzie jesteśmy?-zapytałam.
-Nie możliwe że w Alpach,we Włoszech.
Znowu się zaśmiałam.Zawsze kochałam takie ekstremalne warunki,przygody.
-A czemu oni nas tu wogóle przywieźli?-zapytałam gdy się trochę ogarnęłam.
-To pewnie kolejny pomysł Alexa.Już raz mnie tak wrobił ale dałem mu drugą szansę ale tera poważnie się zastanowię.
-Zrobię herbatę-powiedziałam wstając i idąc do kuchni.
-Na prawdę Ci się podoba?-zapytał z nadzieją.
-Pewnie na pewno to jest dla mnie większa frajda niż siedzenie w hotelu-powiedziałam szczęśliwa.
-To dobrze-powiedział i sam zaczął się śmiać.
Wypiliśmy wspólnie herbatę i ja jako pierwsza poszłam się umyć.Gdy tylko weszłam pod prysznic i go włączyłam na najcieplejszy strumień.Za to prysnęła woda zimna jak lód z pośpiechu z niego wyszłam,owijając się ręcznikiem i klnąc na cały głos. Odrazu wyszłam z łazienki.
-Kurwa tam jest woda zimna w huj-warknęłam.
-O rany-westchnął-trudno dziś się nie umyjemy a jutro coś wymyślę.
Weszłam z powrotem do łazienki wkładając na siebie piżamę i rozczesując.
-Możesz iść teraz ty-powiedziałam wychodząc z łazienki.
-Zayn?-krzyknęłam ale nikt się nie odzywał.
Poszłam więc zrezygnowana na górę.W pokoju po prawej stronie korytarzyka stały dwa oddzielne łużka ale tam nie było Zayna.Weszłam do drugiego na przeciwko.Na wielkim,dwuosobowym łóżku spał Zayn otulony puchową pieżyną.Usiadłam obok niego i przeczesałam dłonią jego puszyste włosy na co on tylko mruknął ale się nie obudził.Gdy tak spał wyglądał na takiego bezbronnego jak mały chłopiec.Westchnęłam i położyłam się obok niego przykrywająca się szczelnie kocami.
Z rana gdy się obudziłam Zayna znowu nie było przy mnie więc zawiedziona zeszłam na dół.Tam też go nie było.Lekko uchyliłam drzwi żeby zobaczyć czy nie wyszedł na zewnątrz.Jednak panowała tam ogromna śnieżyca.Szybko zaryglowałam drzwi i usiadłam na kanapie.Gdzie on może być?Żeby odwrócić swój rozum od zamartwiania się zaczęłam rozpalać w kominku.Może mu się coś stało?Ta myśl cały czas mnie męczyła.Po kilkunastu minutach w końcu udało mi się.Usiadłam roztrzęsiona na kanapie.Przecież po co by wychodził w taką śnieżycę jeszcze do tego nie zostawiła żadnej kartki,nic.Zaczęłam już się poważnie martwić kiedy przez drzwi weszła roztrzęsiona postać. Zayn. Od razu rzuciłam mu się na szyję.Był cały przemoczony i zziębnięty.
-Gdzieś ty do cholery był?-zapytałam przynosząc mu suche ubrania-kurwa wyobraź sobie że ja też umiem się martwić.
-Poszedłem do miasta któro znajduję się 400 metrów od nas.-zaczął zdejmować ubrania-zadzwoniłem z budki telefonicznej do Alexa i ma niedługo po nas przylecieć z pilotem.Tłumaczył się tym że jest stary-gdy tylko nałożył suche ubrania zaprowadziłam go na górę do łóżka i przykryłam paroma kocami.
-Będziesz chory,zobaczysz.W takim stroju jeszcze do tego w śnieżycę,szok-burknęłam kładąc na niego jeszcze jeden koc.
-Nie będę,nie będę zaraz polecimy do LA i będzie dobrze.
-Oby.Idę po herbatę;.
Zaniosłam ją dla Zayna a sama poszłam się ubrać.Włożyłam najcieplejsze ubrania jakie miałam czyli czarne rurki,bluzkę z długim rękawem i bluzę.Nagle rozległo się pukanie do drzwi.Szybko je otworzyłam.
-Witam pana serdecznie-powiedziałam sarkastycznie słysząc kroki Zayna.
Nie wpuściłam go do środka chodź na zewnątrz nadal panowała śnieżyca.Niech chociaż trochę poczuje co my przeżyliśmy jak nas na te zadupie wysadził.Dobra był stary ale mała kuracja mu nie zaszkodzi.W końcu Zayn znalazł się z walizkami przy mnie.Rzucił złowrogie spojrzenie dla Alberta,a on od razu zaczął się tłumaczyć:"Nie dowidzę czasami i źle odczytałem Los Angeles".
Wsiadłam szybko do samolotu w którym było cieplutko i przyjemnie.Dopiero teraz dotarło do mnie że jestem głodna jak wilk. Zayn tkwił z Albertem jeszcze trochę na zewnątrz bo pakowali walizki.Gdy tylko oboje wszedli do środka razem poszli do kabiny pilota gdzie wyraźnie dało się słyszeć Zayn dawał opieprz dla pilota i Alberta przez 20 minut.Potem wrócił do mnie zadowolony i usiadł naprzeciwko.
-Dobrze mówiłem.Byliśmy w Alpach we Włoszech-uśmiechnął się.
-Wow.
Ta podróż była równie przyjemna jak poprzednia.Tylko że trwała dłużej.Albert zadbał o to żeby było nam jak najlepiej i Zayn się na nim nie mścił.W końcu ponownie oznajmił że jesteśmy na miejscu.Wysiedliśmy na tyłach lotniska które znajdowało się na zboczu jakiejś góry,a w dole rozprzestrzeniał się ogromny ocean.Podbiegła do barierek.Było pięknie.Tu za to było gorąco w huj.Ale lepsze to niż mróz.Zaczęłam się pocić w tych ubraniach jak dziwka w kościele.
-Chodź-pociągnął mnie Zayn dźwigając dwie walizki do tylnego wejścia gdzie znowu jacyś kolesie sprawdzali jego dokumenty.Przeszliśmy kawał lotniska i wyszliśmy głównym wyjściem.Na zewnątrz stał wielki szyld "Welcome to the Los Angeles".Zayn otworzył drzwi do jakiegoś samochodu i wsiedliśmy do środka auta.
-To gdzie jest ten hotel?-zapytałam rozglądając si dookoła żeby zobaczyć jak najwięcej chodź i tak wiedziałam że to dopiero początek.
-A kto powiedział że będziemy mieszkać w hotelu?-zapytał uśmiechając się cwaniacko do mnie i zapalając samochód.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz